19.08.2016

GOJKA Z IZRAELA

Gojka z Izraela. Spotkanie z Elą Sidi

Dominika Prais

Jej książki są próbą oswojenia, czy to nowego miejsca i obcej kultury jak w „Izraelu oswojonym”, czy bolesnych przeżyć z dzieciństwa jak w „Czcij ojca swego”.

Był rok 1991, kiedy Ela Sidi wyemigrowała do Izraela. – Przyjechałam tam mniej więcej w tym samym czasie, kiedy do kraju napłynęła ogromna rzesza Żydów z byłego Związku Radzieckiego. Wtedy w Izraelu mieszkało około 7 milionów Żydów, więc taka milionowa emigracja okazała się ogromną siłą. Rosyjski słyszało się niemal wszędzie – wyjaśnia.

Oswajanie Izraela

Pisarka poznała tam Ejala.

 – Ta historia, historia gojki i Żyda, zaczyna się w momencie, kiedy Ela idzie do starszej pani, by ta pomogła jej odczytać napisy po hebrajsku. Drzwi otworzył jej wtedy młody mężczyzna – opowiada prowadzący Remigiusz Grzela. On, chłopak z bardzo religijnej rodziny - z jednej strony ortodoksyjnych Żydów z drugiej syjonistów. Ona, dziewczyna z dalekiego kraju, nie-Żydówka.

– Pobraliśmy się na próbę, bo na początku nie byliśmy pewni tego związku. Skończyłam akurat studia polonistyczne. Nie wiedziałam, jak mogłabym je wykorzystać w Izraelu. Ejal z kolei bał się reakcji swojej rodziny, byłam przecież gojką, więc stwierdził, że może poczekamy jakiś czas, zobaczymy, jak nam się ułoży, albo raczej nie ułoży… – opowiada Sidi. Ułożyło im się. – Pod koniec września będziemy obchodzić 25-lecie małżeństwa – dodaje.

Ślub wzięli w tajemnicy przed rodzicami Ejala. – To musiała być dla nich tragedia. Wyobraźcie sobie państwo, że jesteście Żydami, którzy przez całe tysiąclecia dążyli do zachowania swojej tożsamości. Przecież dzięki nieasymilowaniu się z innymi narodami udało im się ocalić tradycję i religię. A a w końcu zbudować własne państwo. Pojawienie się gojki w rodzinie sprawia, że to wszystko, o co walczyli, zostaje zaprzepaszczone. Wcale się nie dziwię, że jego rodzicom było trudno przyjąć kogoś takiego jak ja –- tłumaczy Ela Sidi.

– Zwłaszcza, gdy o małżeństwie dowiedzieli się od dentysty – wtrąca Remigiusz Grzela, a publiczność wybucha śmiechem.

– Tak, to był zupełny przypadek. Mój mąż zaprowadził mnie do swojego kuzyna – stomatologa. Wkrótce po naszej wizycie na borowanie zęba przyszedł także ojciec Ejala, kuzyn pogratulował mu ożenku syna – wspomina.

Tak się zaczęło oswajanie Izraela przez Elę Sidi. Najpierw trafiła ona do agencji modelek. Pracowała też w księgarni Edmunda Neusteina, później w polskojęzycznej gazecie „Nowiny – Kurier” i „Maarivie”. Obecnie jest projektantką graficzną w izraelskim dzienniku „Haaretz”. Dzisiaj mówi o sobie Polka i Izraelka. Zdążyła się już zakorzenić w tym kraju, oswoić z nim. – Izrael jest mi bliski, tęsknię do niego, to mój drugi dom. Wiem jednak, że całkowite oswojenie nie będzie możliwe – stwierdza Sidi.

Kiedy wracała do Polski przyjaciele wielokrotnie wypytywali ją o różne kwestie związane z kulturą izraelską. Przekonywała się wtedy, że ich spojrzeniem rządziły stereotypy. – Poczułam wtedy, że powinnam napisać książkę, która wytłumaczy podstawowe sprawy tego kraju. Tak powstał „Izrael oswojony”.

Książka niebezpieczna

W swojej ostatniej powieści „Czcij ojca swego” Ela Sidi cofa się do czasów dzieciństwa – dorastania bez matki pod opieką ojca alkoholika. Napisała książkę, która porusza i , boli, budzi smutek i, żal orazi sprzeciw wobec losu głównej bohaterki.

– To Ania czy Ela Sidi? O kim właściwie powinniśmy rozmawiać? – zastanawia się Remigiusz Grzela.

– „Czcij ojca swego” to nie jest faktografia, to nie jest świat Eli Sidi – zapewnia autorka. A jednak główna bohaterka z niej wyrasta, z jej wspomnień, emocji i przeżyć. – Ania wciąż jest we mnie, nadal ją w sobie noszę, trudno się odciąć od dzieciństwa bez miłości – mówi. Ta książka miała być formą autoterapii, próbą uporania się ze smutkiem po śmierci matki. – Długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Mama umarła, gdy miałam siedem lat, ale dopiero dziesięć lat temu odważyłam się poskładać strzępy świadomości, zmierzyć się z tym bolesnym doświadczeniem – wspomina.

Tak powstała „Biała cisza”, pierwowzór „Czcij ojca swego”, powieści opublikowanej w wersji zredagowanej i uzupełnionej. – Zastanawiałam się, czy wydać ponownie tę książkę, ponieważ jest ona bardzo trudna i emocjonalna. Może nawet powinna mieć adnotację „uwaga, książka niebezpieczna”. Ostatecznie zdecydowałam się na to, między innymi dlatego, że po pierwszym wydaniu, dostępnym zaledwie nielicznym, dostałam kilka listów, w których ktoś przyznawał mi się do swoich osobistych historii, ktoś inny opisywał mi swój dramat życiowy, czy przyznawał się, że pod wpływem książki zdecydował się na terapię. To, że ta powieść może komuś pomóc, było dla mnie dodatkową motywacją, poza potrzebą autoterapii czy samej przyjemności pisania. Bardzo bym chciała, żeby ten, kto przeczyta tę książkę spojrzał z większą wrażliwością na swoje dzieci, zastanowił się nad sobą – przyznaje Sidi. – Ja pisząc „Białą ciszę” wielokrotnie złościłam się na mamę, dlaczego ta będąc w związku z tak trudnym człowiekiem, nie zdecydowała się na zmianę. Może wtedy by żyła? Może jej historia potoczyłaby się inaczej? – wspomina.

Matka zmarła przy porodzie. Zostawiła dzieci pod opieką męża, zmagającego się z alkoholizmem. Ojciec bił je i ich macochę, poniżał, krzywdził.

„Nawet kiedy ojciec się zaklina, że bardzo mnie kocha nie potrafię mu uwierzyć, nie mogę ścierpieć jego zapachu, mieszkanki alkoholu, papierosów i potu. Kiedy się do mnie zbliża oddalam się od niego tak bardzo, jak się tylko da” – Remigiusz Grzela odczytuje fragment powieści „Czcij ojca swego” i pyta: – Co ty sądzisz dzisiaj o tej rodzinie? Ela Sidi milczy dłuższą chwilę, starając się pohamować wzruszenie. – Nie wiem, nie wiem, co myślę o tej rodzinie, bo w momencie, kiedy pisałam tę książkę zamknęłam pewien rozdział w moim życiu – podsumowuje. 

Powiązane wydarzenia