„Nie interesują mnie psychopaci”. Spotkanie z Drorem Mishanim
Dominika Prais
Sukces Drora Mishaniego to kolejny po Batyi Gur, duży sukces kryminału izraelskiego, gatunku, który w tym kraju należy do wyjątków – stwierdza na początku spotkania, prowadząca Dagny Kurdwanowska.
Mishani nie planował zostać pisarzem. Miał przecież napisać doktorat poświęcony powieści kryminalnej jako gatunkowi. – Interesowało mnie, dlaczego powstała i dlaczego, tak trudno było ją stworzyć w języku hebrajskim – mówi. - Traktowałem to niemalże jak zagadkę detektywistyczną. Gdy jednak już we wstępie mojej pracy udało mi się ją rozwiązać, straciłem zainteresowanie tym tematem – przyznaje pisarz. Zaczął się za to zastanawiać, dlaczego nie ma w języku hebrajskim kryminału z bohaterem takim, jakiego on najbardziej lubi, przeciętnym, pospolitym, nienadmiernie inteligentnym facetem. Chcąc wypełnić tę lukę postanowił sam stworzyć tego typu postać. Tak powstał Awi Awraham, detektyw z Cholonu, główny bohater trzech powieści Mishaniego: „Chłopca, który zaginął”, „Możliwości przemocy” i „Człowieka, który chciał wszystko wiedzieć”.
- Pan wcześniej przeczytał mnóstwo kryminałów. Czy to przeszkadza w konstruowaniu powieści, czy wręcz przeciwnie, rodzi ambicję, by rzucić wyzwanie pozostałym pisarzom i napisać coś własnego? – zastanawia się prowadząca spotkanie Dagny Kurdwanowska. - W powieści kryminalnej nie można stworzyć nic oryginalnego. Każdy kryminał, jaki chciałoby się napisać, w jakiś sposób już kiedyś powstał. To, że można z tego korzystać, jest w zasadzie wspaniałe i wyzwalające – stwierdza Mishani. – Lubię patrzeć na powieści kryminalne jak na 170-letni organizm, w którym Edgar Alan Poe zarysował kontur detektywa, Arthur Conan Doyle ubrał go w płaszcz, Agatha Christie dorysowała mu wąsy, Raymond Chandler podał mu szklankę whiskey, a to, co ja mogę zrobić, jako pisarz, to po prostu dołożyć kolejną kropkę do tej postaci – mówi.
Interesuje mnie, kto i dlaczego zabił
Jego kryminały różnią się jednak od tych, wydawanych w Europie i Stanach Zjednoczonych. – Fabuły tych powieści są tak skomplikowane i pełne psychopatów, że aż śmieszne – stwierdza pisarz. Dlatego sięga tam, gdzie toczy się zwyczajne życie. – Chciałem opisać przestępstwa, które wydarzają się w Izraelu. Tych historii nie znajdziemy w gazetach, w wiadomościach telewizyjnych – mówi.
Skonstruowanych przez niego morderstw nie dokonują osobowości psychopatyczne. – Lubię takie postaci, ale nie mam ochoty ich diagnozować. Znacznie bardziej interesują mnie ludzie, tacy jak ja czy wy, ludzie, którzy w pewnym momencie przekraczają granicę między chceniem a dokonaniem zbrodni – tłumaczy. Zastanawiają go pobudki, jakimi kierują się mordercy, ich emocje, sposoby przeprowadzenia zabójstwa. – Pisanie kryminału jest jak śledztwo, szukanie odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do przestępstwa – tłumaczy Mishani. Trzeba więc zacząć od znalezienia zbrodni. – Czasem wystarczy krótka informacja w gazecie – przyznaje pisarz. Dla jego debiutanckiej powieści, „Chłopiec, który zaginął” inspiracją stała się historia chłopaka, piszący straszne listy do rodzin, które utraciły bliskich w atakach terrorystycznych – opowiada pisarz. - Takie wiadomości sprawiają, że budzi się moja ciemna strona – dodaje. – Nie boisz się tego? – dopytuje Dagny Kurdwanowska. – Nie, bardzo na to czekam. To mi pozwala być bardziej świadomym możliwości przemocy, dostrzec ją, zrozumieć.
Niech Awi Awraham nie przestaje tańczyć
Jego autorytetem jest Henning Mankell. – W stworzonej przez niego serii powieści z Kurtem Wallanderem, zawiera się wszystko to, co nazwałbym wielką literaturą, taką jaką sam chciałbym tworzyć – przyznaje. – Miałem to szczęście, że Mankell zdążył przeczytać moją pierwszą powieść. Po lekturze stwierdził, że Awi Awraham jest dobrym dodatkiem do sceny, na której tańczą inni detektywi z całego świata. Bardzo mi się to spodobało. Postawiłem sobie za cel, aby mój bohater nie przestał tańczyć – mówi Mishani.